BLISKOŚĆ. DLACZEGO TO TAKIE TRUDNE?

Nie dla wszystkich rzecz jasna. Jednak dla sporej części z nas bliskość to niebywałe wyzwanie. Pragniemy jej, tęsknimy za nią, marzymy o niej, a kiedy już się pojawia uciekamy z obawy przed nieznanym. Brzmi niedorzecznie, prawda? A jednak. Żeby to wszystko zrozumieć trzeba zrobić krok wstecz. Całkiem spory krok. Wprost do naszego dzieciństwa. Do czasu, w którym cały nasz świat i wiedza o nim opierał się jedynie na relacji z rodzicami.

Ich sposób widzenia rzeczywistości był naszym pierwszym. Ich sposób odpowiadania na nasze potrzeby, budował w nas przekonania o tym, jak wyglądają relacje międzyludzkie. Badania pokazują, że 70% osób reprezentuje taki styl bliskości w dorosłym życiu, jaki nawiązało w pierwszych dwunastu miesiącach ze swoim opiekunem. Całkiem sporo prawda? Psychologia mówi o trzech stylach przywiązania, które najczęściej w sobie rozwijamy.

Pierwszy z nich to styl bezpieczny.

Występuję u większości ludzi. Kiedy mamy szanse rozwinąć w sobie taki właśnie styl? Jeśli jako dziecko czuliśmy się bezpiecznie z opiekunem, wiedzieliśmy, że jest on dostępny i pojawi się za każdym razem, kiedy będziemy go potrzebować. Takie doświadczenia sprawiają, że rozwijamy w sobie przekonanie, że miłość i troska są czymś absolutnie naturalnym i nie musimy na nie w żaden szczególny sposób zasługiwać.

Drugi to styl unikający.

Pojawia się najczęściej u osób, którym opiekunowie nie poświęcali zbyt dużo uwagi. Takie dzieci wzrastają z reguły w poczuciu odrzucenia. Jaki to ma wpływ na ich dorosłe życie? Ogromny. Stają się nieufni w stosunku do innych, skrępowani bliskością, często zaprzeczają potrzebie głębszej relacji. Nie znaczy to jednak, że takie osoby nie nawiązują relacji w ogóle. Nawiązują. Ale są one niestety często płytkie i krótkotrwałe. Co więcej, brak bliskości często próbują sobie kompensować rożnego rodzaju holizmami. Ale one przynoszą jedynie chwilową ulgę.

Trzeci to styl lękowo-ambiwalentny.

Wykształca się w nas wtedy, kiedy otrzymujemy jedynie okazjonalne wsparcie od naszych opiekunów. Innymi słowy rodzic raz jest i odpowiada pozytywnie na nasze potrzeby, a innym razem nie pojawia się w ogóle lub te same potrzeby totalnie ignoruje. Takie zachowanie wywołuje w nas przeciwstawne uczucia. Z jednej strony wciąż bardzo kochamy rodzica i chcemy z nim być, z drugiej jednak czujemy wobec niego potworną złość. Wszystko bierze swój początek w trudnej dla nas nieprzewidywalności emocjonalnej, którą fundują nam nasi opiekunowie. Jakie są tego konsekwencje na przyszłość? Między innymi niska samoocena, zaburzony obraz swojej osoby, nadmierny krytycyzm.

Na szczęście to nie jest tak, że raz wykształcony styl przywiązania pozostaje z nami na całe życie. Możemy się go oduczyć i zrobić tym samym miejsce na nowy. I ja wiem, że to nie jest ani prosty ani tym bardziej szybki proces. To schodzenie do najbardziej głębokich i szczelnie zakrytych zakamarków duszy jest piekielnie trudne i niebywale bolesne, bo trzeba nam skonfrontować się z tym, o czym większość z nas wolałaby zapomnieć. Ale tu nie ma innej drogi. Nie ma skrótów ani objazdów. Jest tylko jedna jedyna słuszna ścieżka, która prowadzi prosto do serca. Warto ją wybrać. Pomimo wszystko. Warto dokonać tej zmiany, bo tylko tak możemy dać sobie szanse na stworzenie dobrych i harmonijnych relacji, którą mają ogromny wpływ na nasze poczucie szczęścia. A przecież wszyscy tego pragniemy.

(Visited 536 times, 2 visits today)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.