MIŁOŚĆ
Podobno pierwsza miłość jest najważniejsza. Pamiętamy ją do końca życia. Ja pamiętam wszystkie swoje miłości. Z podstawówki, z liceum, ze studiów i z okresu, kiedy nie byłam już mężatką. Lubię na nie patrzeć czułym i bystrym okiem dojrzałej kobiety. Dziś dostrzegam to, czego wcześniej nie widziałam – są moim lustrem. Dużo mówią o mnie samej. Pokazują mi jak kocham, jeśli już kocham. Bo miłość to nie to samo co flirt, romans, przygoda, fascynacja czy zauroczenie. Czasami łatwo je pomylić. Mnie też się to zdarzało.
Plątałam się w uczuciach, które jak rozszalały wiatr popychały mnie w niewłaściwą stronę. Rozczarowana przeklinałam los jakbym sama niewiele miała w tym temacie do powiedzenia. Czy żałuję? Nie! Niczego nie żałuję. Dziś już wiem, że czasami spotykamy kogoś na całe życie, a innym razem tylko na chwilę. Każde z tych spotkań jest jednakowo ważne. Niektóre były dla mnie cudownym prezentem od losu, inne – lekcją do odrobienia. Teraz tak na to patrzę. I bardzo lubię tą perspektywę. Ale wracając do miłości …
ODWAGA
Bez niej – jak pisze Natalia de Barbaro w książce „Czuła Przewodniczka” – miłość stałaby w miejscu. Znalezienie w sobie tej odwagi bywa czasami trudne, cholernie trudne. Bo miłość to nie to samo co flirt, romans, przygoda, fascynacja czy zauroczenie. One mają swoje bezpieczne ramy i krótki termin przydatności. Nie wchodzą nam głęboko pod skórę, nie moszczą sobie miejsca pod drżącymi z emocji powiekami, nie każą sercu spalać się każdą najmniejszą tęsknotą. To daje nam poczucie kontroli i sprawczości, które tak bardzo kochamy za to, że nie zmusza nas do podejmowania ryzyka. Tymczasem miłość potrzebuje odwagi. A na odwagę nie ma innego sposobu niż odważanie się. Tak przynajmniej twierdzi profesor Brene Brown.
DUSZA
To ona dmucha zalęknionej odwadze w skrzydła by mogła pofrunąć prosto w czułe i silne ramiona, które potrafią objąć nasze popękane kawałki. Wszyscy pragniemy miłości, ale tylko niektórzy z nas potrafią ją dawać i przyjmować. Cóż za paradoks. Teoretycznie wiemy o miłości wszystko, w praktyce oblewamy kolejny egzamin z życia. Czasami po prostu źle wybieramy, zadowalając się byle czym. Innym razem zrzucamy na miłość wielki emocjonalny głód, którego nie jest ona w stanie zaspokoić. Obrażamy się, odwracamy na pięcie lub w najlepszym wypadku stosujemy ‘silent treatment’ i przestajemy z nią rozmawiać długimi latami. Bywa też tak, że nie dając sobie prawa do szczęścia zabijamy miłość dzień po dniu wlewając w nią trującą miksturę lęku, zazdrości i zaborczości. Uśmiercamy ją od wewnątrz gęstą magmą naszych niezaleczonych ran, które krwawią przy każdym najdelikatniejszym oddechu.
A na to wszystko patrzy dusza. Ona wciąż tęskni do miłości, która jest spokojem i przystanią. I cierpliwie czeka aż w końcu zbierzemy się na odwagę i zaczniemy kochać. Najpierw siebie, a później drugiego człowieka.
Bo miłość przede wszystkim potrzebuje naszej odwagi.