Każdy z nas doświadcza trudności i kryzysów. One są częścią naszego życia, jednym z jego
podstawowych składników. Utrata pracy, choroba, rozwód czy śmierć bliskiej osoby mogą
stać się źródłem niewyobrażalnego bólu i cierpienia. To cierpnie jest uniwersalne. Dotyka
każdego człowieka. Natomiast sposób w jaki sobie z nim radzimy może być diametralnie
różny. Niektórzy z nas całkiem łagodnie reagują na stres wywołany przez życiowe kryzysy.
Inni, załamują się psychicznie, ale po jakimś czasie znowu stają na nogi. Są jednak i tacy,
którzy upadają i nigdy się nie podnoszą. Nie wiedzą jak wrócić do psychicznej i emocjonalnej
równowagi. O takich osobach mówi się, że nie są wystarczająco odporne, że brakuje im
wewnętrznej siły. Dlatego nie potrafią radzić sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nimi
życie.
I tu rodzi się pytanie: w jakim stopniu mamy wpływ na naszą umiejętność odbudowywania
wewnętrznej równowagi? Jak możemy sobie sami pomóc doświadczając trudnych, chwilami
wręcz traumatycznych wydarzeń? Okazuje się, że o tym decyduje poziom naszej rezyliencji.
Czym jest rezyliencja? To pojęcie wywodzi się z psychologii i określa zespół cech, które
wpływają na to, jak człowiek radzi sobie w trudnych życiowych sytuacjach. Glenn R. Schiraldi
– autor książki „Siła rezyliencji” – wyjaśnia, że są to wewnętrzne przymioty umysłu i
charakteru, zarówno wrodzone jak i nabyte, umożliwiające człowiekowi odpowiednie
reagowanie na przeciwności losu. Innymi słowy rezyliencja to umiejętność dojścia do siebie
po porażce. To zdolność odbicia się od dna i ponowne cieszenie się życiem. Dobra
wiadomość jest taka, że o ile z talentem rodzimy się lub nie, o tyle odporność psychiczną
możemy wytrenować, zwiększać i wzmacniać. Możemy ją ćwiczyć tak jak każdy inny mięsień,
którego wzrost wymaga systematycznej i rzetelnej pracy. To od nas zależy ile włożymy w to
wysiłku, niezachwianej wiary i konsekwencji w działaniu. Uświadomienie sobie tej sprawczej
siły, która drzemie w każdym z nas, jest niebywale istotne. Ta świadomość radykalnie
zmienia nasze spojrzenia na problem, z którym aktualnie się zmagamy i sprawia, że
zaczynamy dostrzegać rozwiązania, które jeszcze niedawno były poza naszym zasięgiem.
Odzyskujemy poczucie wpływu na własne życie. Tak rodzi się w nas chęć do działania, do
zmiany, do zawalczenia o siebie i swój dobrostan. To jest ten moment, w którym należy
sobie jasno i stanowczo powiedzieć, że odbudowanie wewnętrznej równowagi to praca,
którą wymaga naszego zaangażowania, cierpliwości i przede wszystkim czasu. Powrót ‘na
właściwe tory’ nie wydarza się z dnia na dzień, ani nawet z tygodnia na tydzień. Dlatego
potrzebujemy zwalczyć w sobie pokusę niecierpliwości i z pełnym spokojem i zaufaniem do
siebie samych stawiać krok za krokiem. Nawet jeśli te kroki są na początku niepewne, nawet
jeśli po drodze upadamy warto zrobić to, co tak naturalnie przychodzi dzieciom – wstać,
otrzepać kolana i iść dalej.
Pracę nad mocną rezyliencją możemy porównać do budowania wokół siebie swoistej
‘warstwy ochronnej’, która ma na celu amortyzowanie życiowych upadków. Potrzebujemy jej
jak powietrza. Ona nie sprawi, że od tej pory będą nas omijać życiowe kryzysy, porażki i
tragedie. Nie taka jest jej funkcja. Ta ochronna warstwa pomoże nam nabrać właściwego
dystansu, który stwarza bezpieczną przestrzeń dla naszych emocji, reakcji i działań. Wszystko
to dzieje się po to, abyśmy mogli adekwatnie i skutecznie zadbać o siebie i unieść zadanie z
jakim przyszło nam się zmierzyć.